Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility
LiceumOgólnokształcące im. Adama Mickiewicza w Strzyżowie

Ostatnia – zimowa - misja

Londyn, zima, kurs w języku angielskim …


Wyzwanie! ekscytujące, a zarazem trochę przerażające.
Londyn - miasto, które się kocha i nienawidzi zarazem. Choć moje uczucia do Londynu nie są aż tak głębokie, to coś jest w tym stwierdzeniu.
To kultowe miasto przywitało mnie deszczem, ale to pierwsze spotkanie dostarczyło mi tylu bodźców, że ten deszcz w ogóle mi nie przeszkadzał.Mimo zmęczenia: podróżą,pierwszym kontaktem z żywym językiem, sprawami związanymi z zakupem biletów komunikacji miejskiej, zameldowaniem w hotelu i … ciężkimi walizkami, nie mogłam się powstrzymać i wieczorem wyruszyłam na zwiedzanie Galerii Tate Britain, moim zdaniem najlepszej ze wszystkich w Londynie.
W poniedziałek 22 stycznia 2018r. rozpoczęłam dwutygodniowy kurs Content and Language Integrated Learning w International House London. Kurs przygotowuje do zintegrowanego kształcenia przedmiotowo – językowego opartego na jednoczesnym przekazywaniu treści z dziedziny nauczanych przedmiotów i elementów języka obcego. Istotnymi cechami tej metody są systematyczna praca w grupie, dobór ćwiczeń uwzględniających różne typy inteligencji uczniów, nauka poprzez różne kanały sensoryczne, użycie języka obcego i rodzimego w nauczaniu zintegrowanym. Brzmi przekonująco. Najtrudniejsze były początki; zacząć wypowiadać się w języku angielskim. Jednak trzeba było przełamać barierę językową, zwłaszcza, że wśród uczestników kursu byli nauczyciele z Brazylii, Chile, Włoch, Hiszpanii, z którymi komunikacja była niezbędna.Początkowo trudność sprawiało mi fachowe metodyczne słownictwo w języku angielskim i specyficzne różnice kulturowe w podejściu do nauczania. Ciągle się uczyłam i starałam zrozumieć wszystkie aspekty metody CLIL z każdej przedstawianej perspektywy. Nauka była przyjemnością ze względu m.in. na świetnego nauczyciela: bardzo dobrze wykształconego, z bogatym doświadczeniem zawodowym, a zarazem skromnego, z dużym dystansem do siebie i przede wszystkim „nauczycielem z powołania”. Aplikował nam trochę teorii, motywował do pracy własnej i zespołowej, zadawał pracę domową, wymagał prezentacji efektów pracy własnej i zaangażowania. Po połączeniu kompetentnego nauczyciela, sympatycznych studentów i interesującej metody nauczania otrzymałam profesjonalny kurs, podany w przystępnej formie, poszerzający horyzonty edukacyjne, a nawet zmieniający perspektywę postrzegania świata.
Ukończony kurs CLIL stał się początkiem drogi prowadzącej do edukacji uczniów z wykorzystaniem tej metody.Mam w głowie wiele pomysłów, koncepcji, jak wprowadzić CLIL-a do szkoły i oczywiście całą stertę notatek. Wspólnie z nauczycielami wymienimy się wiedzą, doświadczeniami, własnymi przemyśleniami, inspiracjami,aby z pożytkiem wykorzystać te elementy w pracy z uczniami.
Założenia kursu za granicą to nie tylko nauka w murach szkoły, to również poznawanie historii, kultury kraju i codziennego życia jego mieszkańców. Starałam realizować i te elementy.Przed zajęciami i po zajęciach – oczywiście zwiedzanie, a czasu i tak zawsze za mało. Posiłki jedzone w biegu, szybka kawa - obowiązkowo i oczywiście herbatka o 5 o’clock.
W Londynie jest co robić: muzea, galerie, teatry, zabytki, imponujące budowle, parki, współczesne atrakcje – wszędzie trzeba być, wszystko trzeba zobaczyć, wszystkiego dotknąć, spróbować.
Moimi nieodłącznymi towarzyszami byli: mapa – papierowa oczywiście i bilet komunikacji miejskiej. Czerwonym, piętrowym autobusem należy się przejechać i niejednokrotnie nim jeździłam, gdy znałam trasę, ale najbardziej przypadło mi do gustu metro. Po zapoznaniu się z kilkoma prostymi zasadami rządzącymi tą formą transportu, trudno się zgubić.
Obawiałam się zimowej aury, jednak Londyn zimą ma swoje zalety: po pierwsze jest mniej turystów niż w okresie letnim, a co za tym idzie krótsze kolejki, aby dostać się do atrakcji turystycznych tego miasta i mniej zatłoczone ulice, po drugie człowiek jest ciepło ubrany, a więc zawsze przygotowany na kapryśną pogodę.
Odwiedziłam muzea, galerie, które trzeba odwiedzić: British Museum, Natural History Museum, Science Museum, Victoria and Albert Museum, National Maritime Museum, Museum of Childhood, Madame Tussauds Wax Museum, National Gallery, National Portrait Gallery, Tate Britain. Obejrzałam zabytki, które trzeba obejrzeć: Tower of London, Tower Bridge, Big Ben, Houses of Parliament, Buckingham Palace. Byłam w miejscach, w których trzeba być: Sky Garden, Piccadilly Circus, Trafalgar Square, Royal Observatory Greenwich, Chinatown, Oxford Street, StJames’s Park, Sea Life London Aquarium. Mogłabym jeszcze dużo wymieniać i opisywać. Obawiam się jednak, że słowami nie oddam wyjątkowej atmosfery tych miejsc. Każde wywarło na mnie duże wrażenie, mimo, że  było ich tak dużo w tak krótkim czasie. Wyposażona w krokomierz odnotowałam, że w ciągu dnia przebyłam średnio 12 km pieszo.
Miałam możliwość obserwowania ludzi. Wielokulturowość uzewnętrzniająca się w ubiorze, sposobie bycia, zachowaniu. Każdy zajęty swoimi sprawami, a jednak wrażliwy na potrzeby innych. Ludzie proszeni o pomoc, bez wahania jej udzielali, nieproszeni bardzo często sami z siebie ją oferowali. Na początku wydawało mi się to nawet trochę podejrzane.
W Londynie byłam uczestnikiem kilku nieoczekiwanych zdarzeń: na stacji metra śpiewał dla mnie sam Elton John, wybrałam się w podróż do Hogwartu, założyłam na głowę koronę królewską. Doświadczyłam zabawnych i stresujących sytuacji, szczególnie, gdy zgubiłam drogę.
To ogromne miasto jest też miastem artystów; na placach, ulicach, w korytarzach metra słychać twórców muzyki dających popis swoich umiejętności. Niesamowitych doznań udzielił mi obejrzany musical. Atmosfera londyńskiego teatru „z duszą”, występ aktorów, muzyka na żywo.
Londyn oferuje wiele, ale wiele też oczekuje w zamian; przede wszystkim zmusza do szybkiego tempa życia.
Dwa tygodnie w Londynie wymagały ode mnie wytężonej pracy intelektualnej i nienagannej kondycji fizycznej. Zmieniły moje sceptyczne nastawienie do Wielkiej Brytanii i Brytyjczyków. Zaczęłam inaczej myśleć o edukacji; zaczerpnęłam z brytyjskich doświadczeń z zakresu dydaktyki, metodyki nauczania. Mam nadzieję, że uda mi się to przenieść na rodzimy grunt.
Początkowo nie byłam zachwycona perspektywą dwutygodniowego kursu w Londynie, teraz jednak stwierdzam, że to był świetny, choć nie do końca mój wybór.

Regina Pelczar
10.04.2018